Avalon Organics, Odświeżający szampon z geranium i grejfrutem, #1
sobota, kwietnia 12, 2014Ruda wraca, z odrostami, z połamanymi i rozdwojonymi końcówkami, ale wraca. Bo to tak nie może być, że Ruda sobie hasa, uczy się czy cokolwiek, a na blogu nic się nie dzieje. Także wracam, mimo nadchodzących ciężkich dni i postaram się pisać do Was cokolwiek, co mogłoby Was zainteresować. Chociażby krótko i konkretnie.
Także dzisiaj będzie o czymś, co chwytło moje serce. Stwierdziłam, że mogłabym robić recenzje na dwie części, gdy widzę, że ewidentnie produkt jest mega wydajny, a zarówno czytelnicy jak i firma są ciekawi moich spostrzeżeń :) Także dzisiaj będzie pierwsza część, a jak już skończę produkt to będzie druga, już całkowicie podsumowująca.
Szampon wygląda mniej więcej tak - ciemnozielona, przeźroczysta butla o pojemności dość niestandardowej - 325 ml (11 fl oz). Co ciekawe butelka została w pełni wykonana z materiałów pochodzących z recyklingu, co na pewno docenią dziewczyny dbające o środowisko :) Miękka, nie wyślizguje się z rąk, całkiem przyzwoita. Za to niektórym może się nie spodobać otwór typu press, który przeżył ze mną dwie podróże tygodniowo samochodem, przez okres dwóch miesięcy testów, i w żaden sposób samoistnie się nie otworzył. Fakt faktem, że starałam się go stawiać pionowo, ale nie zdarzyło mi się ani razu, aby się wylał.
Natomiast konsystencja jest nieco żelowata, płynna; ciężko mi określić. Za to zapach ma intensywny - czysty grejfrut i w pierwszych momentach nie mogłam się od niego oderwać, moja mama także - obie uznałyśmy, że zapach jest po prostu piękny (a ja ostatnio wpycham w siebie grejfruty na potęgę). Niestety zapach nie pozostaje na włosach, ale dla niektórych może być to plus. Co do wydajności wspomniałam już wcześniej - mam ten szampon niecałe dwa miesiące, a ja zużyłam dopiero połowę przy myciu co 2-4 dni.
Natomiast na stronie Iwos.pl o szamponie jest napisane tak jak poniżej.
Łagodne roślinne substancje myjące wzbogacone olejkiem babassu, proteinami pszenicy, witaminą E naprawiają zniszczone włosy, wygładzają je i ułatwiają rozczesywanie. Wygładzają strukturę włosów, zamykają pory dzięki czemu włosy stają się odporne na wilgoć i utrzymują gładkość przez cały dzień. Szampon zawiera pantenol, który nawilża, wygładza i pogrubia włosy, nadając im połysk. Włosy lepiej się rozczesuje, końcówki się nie rozdwajają. Arginina zwiększa objętość włosów, poprawia ich wytrzymałość i zapobiega rozdwajaniu końcówek. Pomaga nawilżyć włosy i chroni je. Łagodzi podrażnienia skóry głowy. Geranium ma przecigrzybicze i przeciwpasożytnicze właściwości. Szampon reperuje uszkodzenia włosów i dobrze oczyszcza. Szampon zawiera 70% składników organicznych, nie jest testowany na zwierzętach, nie zawiera parabenów, drażniących konserwantów, olei mineralnych, propylenu glikolowego, sztucznych barwników ani zapachów. Hypoalergiczny.Niestety, choćbym chciała, ja nie potrafię chyba się tym szamponem tak obsługiwać, by moje włosy wyglądały tak jak jest to opisane. Jedynym i to największym plusem jaki przemawia za ten szampon jest to, że nie podrażnia mojej skóry. A to, że wypadają jest prawdopodobnie wina serum Babuszki, ale na 100% potwierdzę to przy drugiej części recenzji. Szampon czyści mocno, nie zdarzyło mi się, abym niedomyła włosów z olei. Na razie ten kosmetyk testuję z dwufazową odżywką od Alverde i jakoś te oba produkty nie chcą ze sobą współpracować, albo to odżywka zawodzi, albo najbardziej prawdopodobny scenariusz - to ja nie potrafię odpowiednio nałożyć. Omijając odżywkę - włosów nie da się rozczesać po umyciu bez odżywki, a nawet jeśli, to tylko trzepając głową we wszystkie strony. Niestety moje włosy mają tendencję do plątania się, dlatego odżywka w tym przypadku jest obowiązkiem.
Przyjrzyjmy się składowi:
Aloe Barbadensis leaf juice (sok z liści aloesu), Aqua (purified water), coco-glucoside, sodium coco-sulfate (substancje powierzchniowo-czynne), glyceryl oleate (emolient, emulgator), sorbitol (humektant), calendula officinalis flower extract (ekstrakt z kwiatów nagietka lekarskiego), chamomilla recutita (matricaria) flower extract (ekstrakt z kwiatów rumianku), citrus grandis (grapefruit) fruit extract (ekstrakt z grejfrutu), pelargonium graveolens (geranium) extract (ekstrakt z geranium), barosma betulina (buchu) leaf oil (olej z liści buchu), citrus aurantium dulcis (orange) peel oil (olejek eteryczny z pomarańczy), citrus grandis (grapefruit) peel oil (olejek eteryczny z grejfrutu), geranium maculatum oil (olej z bodziszku plamistego), babassu oil polyglyceryl-4 esters, bisabolol, citric acid (regulator ph), hydrolyzed wheat protein (antystatyk), inulin, sodium sulfate, tocopheryl acetate (humektant), alcohol, potassium sorbate, sodium benzoate (konserwanty), citonellol, geraniol, limonene, linalool.
Całkiem niezły, wierzę na słowo producentowi, że rożne -lole to olejki eteryczne, zawsze można zapytać, by być w 100% pewnym. Moja głowa na razie nie protestuje, więc jest chyba dobrze. Na początku sok z liści aloesu, co na pewno docenią niektóre głowy, woda, później substancje myjąc, by później pojawiły się przeróżne ekstrakty, które wypełniają niemalże prawie cały skład <3