Cześć moi mili :) Dzisiaj recenzja henny, o której od dawna... marzyłam? :) Postawiłam sobie za cel wypróbowanie wszystkich henn na rynku, które są 100% Lawsonią. Dzisiaj gościem na moich odrostach była Lawsonia Alba pod wdzięczną nazwą Mehandi. Ale jeszcze zanim przejdziemy do recenzji chciałabym Wam pokazać ostatnie zakupy włosowe.
Dwie pierwsze tuby dwustu mililitrowe to dwie odżywki, które kupiłam na promocji za niecałe 5 zł za sztukę. Byłam wręcz wniebowzięta, jak zobaczyłam, że owe odżywki nie mają w składzie żadnych oblepiaczy (sprawdzałam chyba z 3 razy), musiałam wziąć obie wersje! Pierwszą (do włosów blond) już użyłam po zakupie i efekty mogliście zobaczyć na instagramie :) Po koczku na czubku głowy. Efekt niesamowity. Dzisiaj mogę powiedzieć, że sprawdza się całkiem dobrze, ale jeszcze tubki nie skończyłam.
Następnym kosmetykiem jest moje przeukochane mydło od Alterry lawenda i biomalwa, o którym mogliście poczytać m.in. tutaj. Uwielbiam go tak samo jak wcześniej, ale nie pogardziłabym inną wersją mydełka (którą wycofali oczywiście). Ostatnią rzeczą jest właśnie henna Mehendi.
Hennę tym razem rozrobiłam z wodą bezpośrednio przed jej użyciem. Zalałam ciepłą wodą i wymieszałam, po czym nakładałam po prostu... palcami. I jak widać na poniższych zdjęciach udało mi się ją całkiem dobrze rozprowadzić na odrostach i mogę się cieszyć... chyba jeszcze bardziej rudymi włosami :) Podoba mi się kolor jaki wyszedł na moich włosach i być może na wakacjach zafarbuję całe włosy tą właśnie henną. Bo na obecną chwilę na zdjęciach widać różnicę kolorystyczną - rudy, lekko wiśniowy i jasne, rude końce. Niestety, mimo tego, że pasma dostały dwugodzinną dawkę nawilżenia w postaci odżywki Isany dla blondynek i odżywki Alterry z granatem to i tak nie są zdyscyplinowane. Niestety musiałam użyć suszarki.
Hennę tym razem rozrobiłam z wodą bezpośrednio przed jej użyciem. Zalałam ciepłą wodą i wymieszałam, po czym nakładałam po prostu... palcami. I jak widać na poniższych zdjęciach udało mi się ją całkiem dobrze rozprowadzić na odrostach i mogę się cieszyć... chyba jeszcze bardziej rudymi włosami :) Podoba mi się kolor jaki wyszedł na moich włosach i być może na wakacjach zafarbuję całe włosy tą właśnie henną. Bo na obecną chwilę na zdjęciach widać różnicę kolorystyczną - rudy, lekko wiśniowy i jasne, rude końce. Niestety, mimo tego, że pasma dostały dwugodzinną dawkę nawilżenia w postaci odżywki Isany dla blondynek i odżywki Alterry z granatem to i tak nie są zdyscyplinowane. Niestety musiałam użyć suszarki.