­

1 dzień bez drogeryjnych kosmetyków: glinka ghassoul i siemię lniane

poniedziałek, sierpnia 25, 2014

Witam moi drodzy :) Kto nie czytał poprzedniego postu, zapraszam tutaj, a resztę do dalszej części wpisu. Dzisiaj jest 1 dzień bez drogeryjnych kosmetyków, który zaczęłam wraz z moim ulubionym olejem kokosowym. Wszystko byłoby okej, gdyby głowa nie zaczęła nagle swędzieć, ale na szczęście przestało po około 30 minutach. Nałożyłam minimalną ilość oleju, by potem nie mieć problemu ze zmyciem, ale każde pasmo dostało swoją porcję. I uwaga... przygotowałam po raz pierwszy glutek z siemia :) Zostało akurat na 2,5 łyżki, dodałam to tego około 350 ml wody i zagotowałam. Szukałam przepisu, ale co blog to przepis, więc trzeba tu metodą prób i błędów :) 

Rozczesałam włosy palcami, bo grzebień drewniany gdzieś się schował... a ja nie wiem gdzie, bo sprawdziłam wszystkie torby :( Umyłam włosy, rozpuszczoną ciepłą wodą, glinką ghassoul w buteleczce. Wmasowałam w skórę i pasma, a następnie przytrzymałam ją kilka minut na całej długości łącznie ze skalpem, bym miała pewność, że nadmiar oleju na pewno zniknie. Zmyłam letnią wodą i nałożyłam na włosy lekko rozcieńczone siemię. Odcisnęłam je delikatnie i owinęłam koszulką bawełnianą. Potem dodałam jeszcze troszkę żelu na włosy i próbowałam harmonijkować, ale nic z tego nie wychodziło. Chciałam pozostawić do wyschnięcia, ale okazało się, że nałożyłam za dużo żelu - włosy tylko przez krótką chwilę oblałam, odcisnęłam ponownie w koszulkę i rozczesałam plastikowym grzebieniem. Poważnie, gdybym pozostawiła włosy samym sobie to byłyby to falowane niteczki. A podczas wysychania wyglądały jak po prawej. Włosy wypadły mi, podejrzewam, w standardowej ilości. Przy myciu wyleciało ich zaledwie kilka, za to palce i grzebień sprawiły, że na dłoniach miałam małe kłaczki.

Dobra, a teraz mnóstwo fotek!



Niestety chwilę po uczesaniu się puszą...


Pięknie opadają. To coś co kocham :)


Widać nieostre, spuszone końce.


A tutaj widać jaki mam kolor w świetle. Bardziej podchodzi pod czerwień niż pod rudy, prawda? :) Włosy są na prawdę gładkie (i dodatkowo sypkie), co widać po ostatnich zdjęciach. Bardzo podobają mi się w takiej wersji i na pewno jeszcze będę kombinowała z glutkiem. Zwłaszcza, że zostało mi go sporo - prawdopodobnie będzie dodatkiem do szamponu, a jeśli się to nie uda to nałożę bratu na skórę.

Dzień uważam za udany :)

EDIT [19:35] włosy w całej okazałości :) jeszcze w świetle naturalnym, ale przy zielonych ścianach, więc kolor może odbiegać od rzeczywistości.

 

Zobacz to

Zakaz kopiowania i rozprzestrzeniania zdjęć i tekstów bez zgody autora. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Popularne posty

Moja lista blogów

Subscribe