Pielęgnacja skalpu w moim wykonaniu
środa, lipca 24, 2013
Cześć dziewczyny! :)
Dzisiaj kilka słów na temat mojego skalpu, który wraz z latami zaczyna być coraz bardziej kapryśny. Od narodzin coś się z nim dzieje, coś swędzi, coś zrani, coś tam jest, ale nie wiadomo dokładnie co no i dzisiaj o tym wszystkim post.
Poniżej dwa zdjęcia wykonane przez TŻ, które w pełni obrazują mój skalp :)
Pierwsze zdjęcie mnie niesamowicie zastanawia, bo cóż to? :P Pieprzyk? Nie sądzę, to jest bardziej "gulkowate" i boję się, że coś tam siedzi ...
Drugie foto - brak włosów w tym obszarze jest spowodowane tym, że mam tam bliznę... nie utrudnia mi to dbania o skalp, nawet nie widzę tej blizny, bo jest od tylnej strony.
No i w końcu przechodzimy do momentu gdzie możecie przeczytać ile przechodziłam katastrof .....
Na łupież pomogły naturalne myjadła - Aritha, Shikakai, orzechy piorące. Do dzisiaj nie mam problemu z tym okropieństwem, za to ma mój Tż, więc będziemy się starać, aby ten potwór znikł :)
Na swędzenie pomogło to co wyżej i delikatne szampony, m. in. żel Alepp z glinką Beloun i glinki - biała i ghassoul. Nie mam po nich absolutnie żadnego swędzenia, moja skóra jest ukojona i daje mi spokój ;)
Lekkie przygrzanie skóry przez słońce jest chyba w złu na równi z łupieżem - nie dość, że skalp swędzi to może i zrobić się lekko czerwony. Dlatego ważne jest, aby robić np. mgiełkę z zielonej herbaty - ukoi skalp i uchroni go przed promieniami UV. Po ekspozycji na słońce można zrobić płukankę (np. z siemienia lnianego) nie omijając skalpu, płukanka ukoi go i dodatkowo nawilży. Na noc można też nałożyć jakiś olej.
Boląca skóra od ciasnych upięć - to chyba najgorsze co może być, nadal mi się to zdarza przy spinaniu włosów do snu (grzywka), a rano biadolenie, dlaczego tak boli...
... i przechodzimy do części pielęgnacji, która mi teraz towarzyszy.
Na noc daję wcierkę z cebulą, czosnkiem i kawą (nie daję od jakiegoś czasu olei na skalp, wolę wcierki :P)- skóra nie jest podrażniona, ani sucha. Jest po prostu normalna, zdrowa, jasna. Co drugi dzień daję na skalp karnalitowe czarne błoto od Bingo Spa wymieszane z Kalpi Tone od Hesh - włosy są bardzo fajnie po tym uniesione, nie widać w ogóle skóry na przedziałku! Co tydzień lub dwa robię "ostrzejszy" peeling skóry i tutaj Wam podaję kilka przepisów :)
Tak jak pisałam wcześniej na skalp daję błoto karnalitowe - nim masuję delikatnie skórę, jednak ma zbyt małe drobinki by coś poczuć. Innym sposobem jest wykorzystanie cukru (jakiegokolwiek) z odrobiną odżywki/maski lub oleju - da łatwiejszy poślizg, a przy okazji skóra głowy będzie dodatkowo nawilżona. Można także użyć kawy,
która pobudzi krążenie i w ten sposób włosy będą szybciej rosnąć - jak
Wam wygodnie, możecie solo lub z jakimś dodatkiem. Nie pogardźmy także solą czy sodą - jednak w przypadku sody ważne jest, aby nie używać jej samej tylko z jakimś dodatkiem (a raczej ona nim będąca), np. z szamponem czy, tak jak wspominałam wcześniej, czymś nawilżającym.
Peeling możecie używać kiedy pojawi się łupież, nagle swędząca skóra lub inna dolegliwość. Taki zabieg na pewno Wam pomoże. Oprócz powyższych metod możecie na skalp dawać żel lniany (chyba tylko ja go nie wypróbowałam, a to może dlatego, że wszyscy go używają :D) i olejki eteryczne (np. lawendowy Wam pomoże z łupieżem, nie używajcie ich samych na skalp, bo możecie go poparzyć! Najlepiej dać 1-2 krople na porcje szamponu).
Mam nadzieję, że pomogłam Wam mniej więcej w kwestii pielęgnacji skalpu :)
Jak Wy radzicie sobie z problemami skóry głowy?