Włosy za granicą - przygotowanie do wyjazdu

sobota, sierpnia 15, 2015



Witam Was moi mili! Ostatnimi czasy blog… umarł. Tak było przez pewien czas, że nie miałam ochoty go prowadzić, robić zdjęć, po prostu dopadło mnie coś w rodzaju blogowej depresji. I uwierzcie mi, że czasami jest to tak silne, że trudno się od nowa zmusić, a potem pisać znowu z przyjemnością.

Jest pewna sprawa dlaczego piszę akurat teraz ten wpis. Jestem w Holandii, gdzie pracuję. Zapewne wiecie, że jak jest się za granicą, to trzeba się przygotować na wszelkie niedogodności, jakie mogą nas spotkać na miejscu. I tym oto wpisem chciałabym przygotować osoby, które po raz pierwszy jadą do pracy za granicę oraz będą się martwić o swoje włosy i nie tylko. W tym wpisie postaram się napisać wszystko, o co chcielibyście zapytać – o sprawy włosowe, jak i te odnośnie agencji. Ten post teraz raczej się nie przyda, ale w przyszłym roku mam nadzieję na Wasze odwiedziny :)

ODNOŚNIE AGENCJI: pytajcie przez telefon o wszystko!

Warto pytać agencję o wszystko co Wam się na język nawinie. Jeśli Wy nie zapytacie - osoba po drugiej stronie słuchawki Wam nie powie! Dostaniecie najbardziej potrzebne informacje: o wypłacie i co macie ze sobą zabrać, dlatego podstawiam Wam kilka podpunktów, o które trzeba zapytać:

opłata za mieszkanie i ubezpieczenie - u mnie opłata za mieszkanie okazała się mniejsza niż mi mówiono przez telefon co akurat wyszło na plus, ale potem przeprowadziłam się do 2osobowego, gdzie opłata była znacznie wyższa, ubezpieczenie wyszło droższe o 5 euro, więc to na to też trzeba się przygotować. Wszelkie opłaty za mieszkanie/ubezpieczenie biorą automatycznie z pensji, która jest wypłacana co tydzień na Wasze konto.

warunki mieszkalne (hotel, domek czy zbiór ludzi w hali, bo i takie rzeczy się zdarzają, jeśli będzie to skupisko ludzi to radzę Wam się ulotnić)

nazwa miasta 

skąd dokładnie odjazd i o której godzinie oraz jaka opłata za przejazd zostanie odtrącona - niestety ja nie zapytałam o cenę przejazdu, wyszło 65 euro w jedną stronę + 60 zł dopłaty z Rzeszowa do Wrocławia, euro poszło z pierwszej wypłaty

przez jaki okres czasu będzie praca (w moim przypadku miała być 8 tygodni, a wyszło ostatecznie 3,5)

stawka godzinowa - w Holandii jest tzw. wiekówka, gdzie do 23 roku życia zarabia się mniej niż normalnie i każdy wiek (a nie rocznik) jest rozliczany inaczej, czyli np. ja ze znajomą byłyśmy z tego samego rocznika, ale, że ja mam urodziny w kwietniu i mam 21, a ona dopiero w październiku i ma nadal 20 to ona zarabiała mniej, fu*k logic

dostęp do internetu - „ludzie biorą laptopy, więc pewnie jest…” - no i jest, ale w poprzednim pokoju to był cud się połączyć

ODNOŚNIE PRZYGOTOWAŃ: co zrobić przed wyjazdem i co wziąć ze sobą?

Jeśli możecie - weźcie ze mnie przykład i nie jeźdźcie pojutrze. Jest to bardziej niż pewne, że o czymś zapomnicie i będziecie musieli kupić na miejscu, a może się to okazać o wiele droższe niż w Polsce.

Najważniejsza sprawa to konto w banku, obowiązkowo konto walutowe. Oczywiście, możecie też podać swoje polskie konto, gdzie może być wypłata tylko w złotych, ale po co marnować pieniądze? Przelicznik bankowy jest jednym z gorszych i tak za 1 euro bank przelicza około 3,9 zł zamiast 4,1-4,2 zł. Takie konto oferuje m.in. Alior Bank, Mbank czy Tmobile Usługi Bankowe. Jeśli i Wy macie wyjazd w, np. środę, a jest już środa, czy jeszcze wtorek to polecam serdecznie przelecieć się do Alior Banku, bo w niecałe pół godziny macie kartę do konta. Jest ona bezimienna i ważna rok, a drugą z imieniem i nazwiskiem wysyłają na Wasz adres. Ja właśnie tak zrobiłam – w ten sam dzień, gdzie miałam wyjazd utworzyłam konto i wszyscy gratulowali mi refleksu i miłej podróży :) Niestety oblężenie na Aliora było tak ogromne, że musiałam jeździć do dwóch dużych miast - zwyczajnie brakowało kart!

Oprócz konta warto też pozałatwiać wszystkie sprawy urzędowe, np. wyrejestrować się z urzędu pracy, zostawić rodzinie pieniądze na rachunki za telefon czy inne sprawy. Sprawdźcie także ważność waszych kart bankowych i dowodu lub paszportu, by w razie czego wyrobić nowy przed wyjazdem! Wiele osób z mojego otoczenia tego nie zrobiło i zostało bez pieniędzy, bo karta bankowa straciła ważność. Przygotujcie się także na to, że nie w każdym sklepie zapłacicie naszą polską kartą - zwyczajnie większość sklepów ich nie czyta! W mojej okolicy jest tylko jeden sklep, który przyjmuje moją kartę - Dirk. I to nie zawsze... Dlatego warto już w Polsce wymienić polskie na euro.

Jest jeszcze jeden powód, by wymienić polskie na euro, a mianowicie to, że prawdopodobnie przez pierwsze dwa tygodnie będziecie musieli żyć właśnie na własnej kasie i jedzeniu. Pierwsza wypłata idzie na opłacenie biletu, mieszkania i ubezpieczenia, ewentualnie (zależne od pracy) akcesoriów, typu buty (tak np. miał mój TŻ) czy karta do pokoju, jeśli hotel jest na tyle nowoczesny. Jest bardzo prawdopodobne, że mało Wam zostanie pieniędzy, albo wręcz będziecie na minusie co zdarza się bardzo często osobom na wiekówce. Za mieszkanie i ubezpieczenie płaci się co tydzień, zostaje Wam to po prostu potrącone od razu z wypłaty i zostaje wyszczególnione w dokumentach.

W wielkim skrócie, co powinniście wziąć oprócz ubrań czy kosmetyków:
prześcieradło na gumkę, poduszka, ręczniki, papier toaletowy, jedzenie (zupki chińskie, gorące kubki, kasze, makarony, sól, cukier, ryż, bułki), koc, śpiwór, ścierkę (do przetarcia czegoś), płyn i gąbki do mycia naczyń, płyn/proszek do prania, naczynia (sztućce, talerz, miska, kubek), witaminy (B, C, magnez, wapno), herbata, ładowarka

ODNOŚNIE WŁOSÓW: pielęgnacja

Musimy przygotować się na to, że nasze włosy mogą ostro wypadać. Moje włosy w Polsce praktycznie nie wypadały, chyba, że je intensywnie szczotkowałam to dopiero wtedy więcej ich poleciało. W Holandii po jednym przeciągnięciu dłonią po włosach miałam między palcami powyżej 5 sztuk, co praktycznie nigdy mi się nie zdarzyło!

Zabierzmy wszystko, co do tej pory nam pomagało (wcierki, suplementy, leki, zioła, odżywki, szampony, oleje). Nie bierzmy jednak rzeczy, które są już na wykończeniu, chyba, że mamy miniaturowe buteleczki, które nie zajmą nam zbyt dużo miejsca. Niestety – ja zabrałam tylko mydło cedrowe Babuszki Agafii, mydło Alterry z lawendą i biomalwą oraz dwie odżywki Isany (do brązowych i Oil Care z quaternium, stwierdziłam, że przyda im się ochrona w takich warunkach) z powodu... właśnie tego co napisałam wcześniej. Pośpiech. Efektem było to, że musiałam dokupić parę rzeczy, a mianowicie:

olej kokosowy – jest to mój kosmetyk „must have” i dziwię się, że go nie wzięłam ze sobą. Niestety ten holenderski jest rafinowany, kosztował 3,99 euro za 500 ml, a można znaleźć już takie za 1,99 euro :) Olej ten ratuje moją skórę głowy przed wysuszeniem i dostarcza lekkiego nawilżenia na długości. Mam zamiar kupić jeszcze dwa opakowania.


witaminy z grupy B – za 90 tabletek zapłaciłam 1,89 euro. W składzie witaminy B, które mają dawkę 200%, oprócz wit. B12, która ma 100%. Mam zamiar kupić jeszcze parę opakowań.

magnez, wapno i witamina D3 – szukałam tak naprawdę na szybko wapna, żeby jakoś ratować palec przed poważnym ugryźnięciem jakiegoś owada. W efekcie biorę magnez i wapno w dawce 40%, a witaminę D3 w 100%.

witamina C – za 0,89 euro mam dawkę 1 grama witaminy C w jednej rozpuszczalnej w wodzie tabletce. 


gumki bez metalowych elementów – co jak co, ale gumki do włosów są tutaj naprawdę drogie. Udało mi się znaleźć nasze kochane twistbandy :) W zanadrzu mam jeszcze invisibobble z H&M, ale one na mojego warkocza się nie nadają. Gumki wszelakie gubię w zastraszającym tempie. Kosztowały bodajże 0,89 euro.

cienie i kredkę do brwi – niestety mój zestaw od Catrice zaginął w tajemniczych okolicznościach i byłam zmuszona do zakupu nowych kosmetyków.

O kosmetykach, które kupiłam (wymienione powyżej i nie tylko) będzie osobny zbiorowy post ze zdjęciami :)

Jak moje włosy obecnie wyglądają? O tak:


To co mnie bardzo martwi to:
gęstość - jest obecnie 2/3 tego co miałam przed wyjazdem, nawet nie wiem czy nie mniej
przedziałek
końce - daaaawno nie widziały nożyczek, dlatego po powrocie prawdopodobnie kupię profesjonalne fryzjerskie nożyczki i je podetnę
lekkość - wystarczy byle wiaterek, żeby je ruszyć, a pomyślcie sobie co ja tu przeżywam jak tu potrafi wiać 80km/h i wyrywać drzewa z korzeniami...

Po powrocie mam nadzieję na większe zakupy włosowe, by ratować nie tylko włosy, ale i skórę głowy. Należy im się po dwóch miesiącach holenderskiej wody, która jest niestety dla mnie zabójcza. Również skóra nie wygląda zbyt dobrze po jedzeniu i wodzie, ale o tym może innym razem... :)

Na rozluźnienie piosenka, którą maltretuję od rana:

Zobacz to

0 komentarze

Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze :* Staram się na wszystkie odpisywać i zaglądać na Wasze blogi, nie musicie się reklamować :)

Zakaz kopiowania i rozprzestrzeniania zdjęć i tekstów bez zgody autora. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Popularne posty

Moja lista blogów

Subscribe